czwartek, 7 marca 2019

Od kilku dni...

... myślę, żeby wrócić do pisania tutaj.
Chociaz nie wiem, czy mam coś do zakomunikowania.
Ostatnie posty pisałam kiedy zagłosowano za Brexitem, teraz stoimy przed magiczną datą jego wejścia, a nadal nic nie wiadomo.
Z tej okazji zaczęłam kopać - mejle, archiwa, bo chcę zrobić paszport dziecięciu starszemu i muszę udowodnić, ze tu mieszkał przez te 10 lat. Tak, 10 lat minęło!
Niezłe wykopaliska - trzeba przyznać. A jak zawodna jest pamięć i jak szkoda mi, że nie pisałam więcej, nawet bzdur!
Późna zimą 2016 rozstałam się z Młodym, który niedługo potem związał się z nianią naszych dzieci, połowę młodszą w tym czasie ode mnie. Potrwało parę miesięcy, które tez były dość burzliwe miedzy nami, bo i zawiedzione nadzieje (nie kupiłam swoich czterech kątów) i jakieś wjazdy na chatę z laską bez powiadamiania mnie. Ale koniec końców ułożylismy relacje i są teraz chyba ok. 
Latem ubiegłego roku udało mi się wreszcie kupic swoje M w wiosce oddalonej 20min od morza. Niestety. I niestety nie jest to tez domek, tylko mieszkanie na parterze. Jest za to duże, ciepłe, ma spory jak na warunki szkockie ogród z tyłu i z przodu. Sąsiedzi, których mam nad głową są póki co idealni. Pomału je remontuję.
Żal mi było opuszczać Prestonpans, tam było morze, był klimat, dużo znajomych, pstrągi od rybaka, no i 8 lat tam mieszkania, wiec sporo, ale okazało się w końcu za drogą wioską dla mnie. Ceny nieruchomości przez ostatnie dwa lata poszybowały o prawie 20%, dodatkowo szkocki system kupowania... coż - trzeba miec gotóweke na boku, żeby móc zapłacić właścicielowi więcej, bo bank pożycza pieniądze tylko do wysokości podanej w Home Report. A ludzie przebijali nawet o 20K (ok. 15% wartosci nieruchomości) - cos, co było zrobione od A do Z i można było od razu się wprowadzać. I do tego akurat wiosną, kiedy zaczęłam poszukiwania wyszło, że znowu dalam się okraść i znowu przez faceta i znowu na sporą sumę. Więc trzeba było kombinować.
Ale jestem zadowolona:) Mam wysokie sufity, duzo światła i jeszcze sporo do zrobienia po swojemu.
Również zawodowo coś ruszyło i robię teraz więcej projektów niz w poprzednich latach, ale to wiadomo, ze koniunkturalne i może się w każdej chwili skończyć. Totez jeszcze pracuję na nockach w Tesco - 2-3 w tygodniu. Chwilowo nie naprawiam AGD. Pod tym kątem mieszkanie nie jest za bardzo wygodne, żeby to tutaj znosić i dłubać. Zresztą było mi już trochę ciężko. Ale poważnie się zastanawiam co ja jeszcze będę robić przez pozostałe 23 lata do emerytury?;)
Masa czasu, albo i nie?

Byłam w Oslo w tzw. międzyczasie (2016) - bardzo mi się podobało, czuć było, że to juz kontynent. Naszych tez tam sporo. Do Brugii niestety nie dotarłam i chyba w tym roku się jeszcze nie uda. Dużo mam do zrobienia do lata - remont, podwójna komunia, odbiór dzieci z wakacji pod koniec sierpnia. Chciałam do Portugalii z nimi na tydzień pojechać, ale finansowo nie ogarnę - ciągle spłacam co pożyczyłam na mieszkanie. Mam nadzieję, że już za rok będzie lżej i... taką nadzieję mam od wielu lat, a ciągle, ale to non stop coś wyłazi! Póki co trzeba na koncerty jeździć, bo nasi idole mrą i to nieoczekiwanie, co pomyslę, że dobra, nastepnym razem to sie okazuje, że juz nie będzie:(

To tyle na dziś:)

piątek, 8 lipca 2016

Druga strona lustra.

Trafiłam na fascynujące forum - nie wiem jak ich nazwac - na pewno nie tak jak sami siebie nazywają, ale szczerze mówiąc są lepsi w klocki komplikowania sobie życia - na pewno bardziej niż ja- że nie wspominam o robieniu 'dziwki z logiki' - osławiony tekst odnoszący się do sposobu myślenia kobiet.
Jest tam wiele kwiatków, ale ta rozmowa powaliła mnie na łopatki i tylko jeden! JEDEN! komentarz rozsądku tam sie pojawił! W miarę czytania bledłam.
Fakty są takie:
- chłopak był z dziewczyną przez jakis czas, bardzo kochał, wyglada, że z wzajemnością, babka też wydaje sie ogarnieta i sensowna...
- zerwał z nią, ale nadal myśli
- babka prosi o wspólne zdjęcia, które niechcacy skasowała, a on je ma
- facet nie odpowiada w sprawie zdjeć, pisze o czym innym
- ona dopytuje o te zdjęcia
- i tu zaczyna się jakas schiza faceta, której nie ogarniam!
- efekt: ona nadal tych zdjęć nie ma, koledzy forumowi juz ją oskarzaja o wszelkie manipulacje i demonstracje siły i chęc dominacji, podczas gdy facet sam pisze, że on właśnie jej tych zdjęc nie przesyła, bo to w nim drzemie,,,

A przecież wystarczy zadac im wszystkim jedno podstawowe pytanie: czy podobnie zachowałbyś się w stosunku do kolegi? Czy jednak sprawa byłaby już dawno i szybko rozwiazana przeslaniem zdjęć?
Rozumiem, gdyby ona go rzuciła, mógłby mieć chcęć odegrac się, przeczołgac ją, ale sam sie chwali, że to ona płakała i prosiła, zeby od niej nie odchodził.

Wkleję ku pamięci:) Może kiedyś jak mi sie zachce jakiegoś faceta to to forum będzie jak syrena ostrzegawcza, żeby się jednak nie zadawać:)

http://braciasamcy.pl/index.php?/topic/4171-gwa%C5%82cenie-logiki-lvl-brutal-czyli-kwitesencja-kobieco%C5%9Bci/&page=1

Tutaj blog załozyciela forum, na którym ośmieliłam sie coś napisać: http://samczeruno.pl/

czwartek, 23 czerwca 2016

Jak skończę pisać tego posta...

...to lokale będą już zamknięte i wierzę, że zacznie się wielkie fałszowanie, bo przecież jest to byc-albo-nie być tego cienkiego gracza z 10 Downing Str. Nie może tego przegrać!
Nie chce mi się wierzyć, że może byc 'out'.
Chociaż pewnie jutro nic sie dla mnie nie zmieni, ale za kilka lat, kto wie? Nie chc już się nigdzie wynosić, zaczynać wszystkiego od nowa, wyrywać dzieci z korzeniami... to najgorsze, sama bym jeszcze zaryzykowała, ale one? Pewnie by się szybciej dostosowały niż ja, ale nigdzie nie ma niczego pewnego - tyle już wiem. Czas na to był kilka lat temu.

Wieczorem idąc do sypialni, w której już tylko ja rezyduję widzę z okna kuchnię domu, który przegapiłam i mi żal okrutnie. Pomaleńku trace wiarę w siebie... znowu.
Miec własny kąt, ogród, sad, widok na...
Pożyć przez chwilę w spokoju.

poniedziałek, 7 marca 2016

Baj, Baj Szary Domku

Agencja jeszcze dzwoniła, jeszcze się troszczyła, jeszcze chciała, żebym powiedziała: tak, chcę to mieszkanie, ale nie mogłam powiedzieć tak.
Wszystko skopane do końca, decyzje podjęte, łzy jeszcze schną.
Na dodatek miałam dzisiaj rundkę pod adres, pod którym się spotkaliśmy, a w nowym Archiwum X poleciała piosenka, której słuchałam jak...
I dziwny sen, nawet erotyczny!
Ale w tym wszystkim nie ma uczucia, jest tylko żal, że tyle lat później nie zbliżyłam się nawet to własnego kąta na ziemii.
To narazie Szary Domku, do Niewiadomokiedy.


środa, 24 lutego 2016

Poziom frustracji...

... nie wiem, czy osiągnął zenit, czy jeszcze nie.
Ojciec dzieci póki co - od czasu kiedy na zadanie pytanie odpowiedziałam, ze nie widzę nas razem w przyszłości,że za duzo zniszczył, żebym dała radę to odbudować okazuje się tylko dawcą nasienia. On CHCE... chce nam kupić dom (ale nie pójdzie obejrzeć jak jestem na wyjeździe z dziećmi i zwalnia się z pracy, żeby było mniej czasu na szukanie), chce się zajmowac dziećmi, ale nie ma czasu, bo ciagle w pracy, chce płacić więcej niż przyznawane tutaj alimenty, ale nie ma pieniędzy, bo dopiero rozwija firmę. O swojej dobrej woli zapewnia cały czas słodkim głosem zbitego i zdołowanego misia, a wszyscy dokoła mi mówią jaki to dobry chłopak był. Zapewne to ja byłam zła.
Musiałam to sobie napisać, bo w zasadzie nie wierzę - nie wierzę, że tak się dzieje, nie wierzę, że tak się dałam wrobić.

sobota, 26 grudnia 2015

2014-2015-2016?

Tamten rok był gorszy tego i lepszy od poprzedniego, a ten do niedawna zaliczałam do całkiem udanych, ale na końcu i tak poczułam się jak ostatnie ogniwo w łańcuszku 'pokarmowym' zależności - to, które można okraść, któremu można nie zapłacić, któremu można dokopac i jeszcze z tego zadrwić... na przyszły rok tylko jeden plan - wydostać się z tego punktu... jakoś...bo nie mam pomysłu jak.
'Upadek' to bardzo dobry film, dobrze, że go nigdzie nie grają:)

wtorek, 8 grudnia 2015

Jakoś nikt nie wierzy...

...że to słodkie najmłodsze dziecko moze doprowadzić do szału w 5 minut...
Dzisiaj dwie sytuacje na przestrzeni dwóch godzin.
Najpierw pod szkołą, gdzie się okazało, że zabrany do szkoły skarpetkowy  bałwanek zgubił oczka, więc po obwieszczeniu za chwilę ryk, że te oczka wypadły. Mówię ok, nie mam teraz nic pod ręką zrobimy coś w domu, może z guzików, może sie narysuje, zobaczymy... i ryk, że nie, bo to brzydko, ona chce takie jak  były...
Po 5 minutach bezowocnej dyskusji powiedziałam koniec, cisza. I się zaczęło... (jękliwy głosik)
- mama ja chce pogadać...
- to mów
- ale już zapomnialam
- ok
- ale ja chce pogadać o bałwanku
- to mów
- no, ale nie pamięeeetam
- to postój, przypomnij sobie i mi wtedy powiesz
- nieeee, bo ja chce pogadać!
- to mów
- ale nie pamiętam...
- to nie mów...
- ALE JA CHCĘ!
- słucham!
- ale nie wiem co chce powiedziec, bo nie pamiętaaaaam...
....

I tak w kółko, znam ją już, wiem, że może tak w nieskończoność i nie mogę, nie cierpię tego, mam ochotę uciec, prośby, groźby, żeby przestała nic nie dają, ona musi jęczeć i koniec...

Druga awantura o bałwanka w domu, bo nie ma w plecaku i jazda na mnie, że gdzie jest... no tam gdzie go położyła, ale on by w plecaku, ale nie ma: idź poszukaj, może w pokoju, może w korytarzu, nie, bo on tu był i nie ma gdzie indziej...

Bądź tu mądry, pisz wiersze...